nic dodać, nic ująć, może delikatnie poczułem niedosyt końcówką filmu, ale dzięki temu można sobie historię dopowiedzieć samemu, i to w tym filmie jest piękne. Łamie oklepane hollywoodzkie miłosne schematy i jest zupełnie inny, przez to jest piękny, zasłużone 8/10

Zgadzam się z każdym słowem.

Powtórzę za autorką wątku-,,nudny nie jest".Jak się obejrzy taką ,,Martwą naturę",notabene też dziejący się na budowie,to już nie wiele rzeczy może być nudniejsze.
Kino opowiadane obrazem, z jednej strony egzotyczne z drugiej zaś przewidywalne.Trochę odrealnione poprzez postać bohatera-młodego chłopaka otępianego pracą pomocnika budowlanego,który w wyniku swego odkrycia staje się zupełnie kimś innym,za szybko to się dzieje.W zachwyt nie popadam ale obejrzałem z satysfakcją 6/10.Ukłony,esforty

"Egzotyka miejsca akcji przyciąga uwagę"

Nie wiem o jakiej egzotyce mówisz bo w tym filmie jej NIE MA.
Bo chyba nie myślisz o stercie cegieł na budowie?
A może o irańskich kontrolerach ubranych w garnitury i skóry którzy podjechali jeepem?
Więc pewnie masz na myśli herbatę podawaną... w szklankach (szczyt egzotyki, u nas tego nie ma) ;))

Tyle w tym filmie egzotyki co w serialu "40-latek", tam też jest budowa, Karwowscy robią sobie słynny łuk w futrynie i tak dalej ;)

Ludzie, macie bujną fantazję, szkoda tylko że wprowadzacie innych w błąd.

niestety tobie tej fantazji brakuje bo cały film to jedna wielka egzotyka ukazana w całkowicie innych realiach kulturowych niż my żyjemy i dla osób przeżartych różem hollywoodzkim niezrozumiała i nudna od co...

Wyobrażać sobie coś czego nie ma i puszczać wodze fantazji możemy np. przy książce lub opowieści dziadka przy kominku.
Tu dostaliśmy gotowy produkt filmowy z nijakimi sceneriami zblizonymi do lat 50-ych PRL-u.
A do tego słabą historię.

Gdzie tu widzisz egzotykę?

Ten film tak samo mógłby wyjść z Mołdawii, Albanii czy innego rozklekotanego miejsca typu nielegalni imigranci meksykańscy na amerykańskiej budowie. No ale jeśli ubóstwo jest dla Ciebie egzotyką...

W "Deszczu" niewiele wątków tyczy się tych "innych realiów kulturowych" bo nie o to reżyserowi chodziło.
To film o imigrantach, w tle miłość i tyle. Banał i do tego kiepsko przedstawiony.

Mimo wszystko widziałem gorsze rzeczy no i wytrwałem do końca więc obiektywnie daję 3/10 a nie 1.

Ja nie czuję się i zapewniam, że nie jestem "przeżarty różem hollywoodzkim". "Deszcz" zrozumiałem... Jest po prostu kiepskim filmem z marnym scenariuszem i marną grą aktorską.
Niektóre sceny wyglądają banalnie, ponieważ są banalnie napisane oraz są banalnie zagrane. Faktycznie brakuje w nim egzotyki której można by się spodziewać po produkcjach pochodzących z tej części globu. Nie chodzi tu o jakieś konkretne egzotyczne, namacalne rzeczy, tylko o magię i egzotykę związaną właśnie z kulturą irańską, afgańską, ogólnie arabską. No nic to... Nie będę się o tym zbyt długo rozpisywał. Budowa w Iranie, nielegalni imigranci, kocioł kultur (Irańczycy, Afgańczycy, Turkowie, Kurdowie), młoda dziewczyna itd. ech... Skopali ten film. :)