Fatalny i żenujący "film". Praktycznie całość narracji to wątek tego szczyla i sanitariuszki. Drewniane aktorstwo, sceny batalistyczne to jakiś żart.
30 statystów, dwa czołgi i kilkanaście jeepów i ciężarówek. Ale największą zbrodnią jest brak sceny z hejnałem i zawieszaniem flagi. Zabrakło czasu bo widz musiał męczyć się z Nickolasem Przygodą i jego wyobcowaniem przez Niemców. Żałuję, że nie zginął w tym schronie i tylko stracił oko.
Twórcy liczą na to, że pójdą szkoły i jakaś kasa wpadnie. Powinni zwrócić dofinansowanie z PISF.
Aż tak ostro bym nie oceniał. Wreszcie pojawia się w polskim kinie wojennym trup, bród, smród i ubóstwo wojny a nie tylko piękne "ginięcie za ojczyznę". Ale fakt bohater główny to postać mało wiarygodna i ten wątek miłosny dość żałosny. Dziewczyna zaczyna go doceniać dopiero jak stracił oko. Na plus jego wcześniejsza postawa wobec brata i dziewczyny, negująca tak wielką ofiarę w imię bardzo nierealnego celu Polaków.
Biorąc pod uwagę, jakim pobojowiskiem pełnym trupów w chwili naszego ataku były wzgórza wokół klasztoru, to ten film wygląda jakby był sterylny. U Wańkowicza można wyczytać o tym, jak tam strasznie gniły trupy, żołnierze nie mieli wody, amunicji, pomocy medycznej. A tutaj pierdu pierdu. Więc jeśli oceniasz to w kategorii Wreszcie, to z nasze kino wojenne jest w jeszcze większej dupie
No tu się zgadzam, że jeszcze nam sporo brakuje. Ale z drugiej strony oglądając Kompanię Braci czy w szczególności Pacyfik już też miałem przesyt rozkładających się trupów, błota i głodu. Dla mnie są już jaskółki normalności, ale jak napisałem w innym poście jeszcze za dużo " białorycerzenia".
Są jaskółki normalności, ale akurat ten film nią nie jest. Ten film cofa nas do lat 90 tych, ewentualnie wczesnych 2000. Beznadziejny jest praktycznie pod każdym względem realizacyjnym. Mieć taki budżet i takie lokacje i walić prawie wszystko na zbliżeniach = lol.
Ale pod Monte Cassino nie atakowano szeroką ławą czołgami, tylko plutonami po 3 czołgi.